dr no
frwl
gf
tb
yolt
ohmss
daf
lald
tnwtgg tswlm
mr
fyeo
oc
avtak
tld
ltk
ge
tnd
twine dad
cr
qos
sf
24
25
26
 

 
  NewsFAQE-Mail
   
RECENZJA KSIĄŻKI
 
  OCTOPUSSY & THE LIVING DAYLIGHTS
 
Tytuł:   Ośmiorniczka
(Octopussy &
The Living Daylights)
Autor:   Ian Fleming
Wydawca:   Jonathan Cape Ltd, 1966
Polski wydawca:   Przedsiębiorstwo Wydawnicze
„Rzeczpospolita” S.A., 2008
Przekład:   Jarosław Kotarski

 


„Ośmiorniczka” to drugi zbiór opowiadań Iana Fleminga, wydany w 1966 roku, już po śmierci pisarza. Na tom ten składają się cztery opowiadania: „Ośmiorniczka”, „Własność pewnej damy”, „W obliczu śmierci” oraz „007 w Nowym Jorku”, choć pierwotnie liczył dwa utwory.
Opowiadania Fleminga generalnie nie należą do jego największych osiągnięć i zbiór ten jest tego najlepszym przykładem. Choć i tu znajduje się jedna perełka. Ale po kolei.

OŚMIORNICZKA (OCTOPUSSY)

James Bond udaje się na Jamajkę, gdzie musi dotrzeć do niejakiego Dextera Smythe'a, majora Królewskiej Marynarki w stanie spoczynku, podejrzanego o popełnienie morderstwa, którego miał się dopuścić w trakcie służby wojskowej u schyłku II wojny światowej. Wówczas to w jego ręce wpadły dokumenty, które wskazywały miejsce ukrycia nazistowskiego złota wśród szczytów pasma górskiego Kaisergebirge w okolicach austriackiego Kitzbühel. Aby zatuszować kradzież złota, pozbywa się jedynego świadka przestępstwa, Hansa Oberhausera – przewodnika, który doprowadził go pod wskazane w dokumentach współrzędne. Po wojnie wraz z żoną osiedla się na Jamajce, gdzie wiedzie spokojne życie. Jednak sielanka Smythe'a stopniowo nie trwa wiecznie – on popada w alkoholizm, jego żona zaś uzależnia się od leków, które ostatecznie przyczyniają się do jej śmierci.

Jak można wywnioskować z powyższego, Bond nie jest tak naprawdę głównym bohaterem opowiadania. Fleming zastosował tu podobny zabieg, jak we wcześniejszym „Wskaźniku ukojenia” – jest on jedynie biernym słuchaczem snutej opowieści; historii zbrodni, źródłem której jest chciwość. Wyłania się z niej portret człowieka zrezygnowanego który, nie mogąc pogodzić się z losem, na dobrą sprawę podświadomie pragnie śmierci. Fleming umiejętnie buduje portret psychologiczny Smythe'a, który ewidentnie przejawia skłonności autodestrukcyjne.
„Ośmiorniczka” wymyka się jednoznacznej ocenie. Można docenić ją za ponury nastrój, ciekawą fabułę, solidnie nakreślone postacie i, jak zwykle u Fleminga, niezwykle sugestywne opisy. Ale w gruncie rzeczy opowiadanie to zadowoli jedynie osoby, które zaakceptują jego narrację. Jest to bowiem swoisty moralitet – z całkiem aktualnym przesłaniem.

Postać Hansa Oberhausera, który – jak dowiadujemy się z opowiadania – po śmierci rodziców był dla Bonda kimś w rodzaju ojca, wykorzystana została w dość specyficzny sposób w filmie „SPECTRE” (2015).

WŁASNOŚĆ PEWNEJ DAMY (THE PROPERTY OF A LADY)

Kiedy jedna z szyfrantek sekcji łączności Secret Service, w rzeczywistości szpiegująca na rzecz ZSRR, otrzymuje od swych mocodawców zapłatę za swe usługi: Szmaragdową Kulę – unikatowe dzieło rosyjskiego jubilera, Carla Fabergé, zapada decyzja o przeprowadzeniu niekonwencjonalnej operacji, której celem jest zidentyfikowanie londyńskiego rezydenta KGB, jednocześnie oficera prowadzącego Marię Freudenstein. Bond musi go zidentyfikować w trakcie aukcji, na której klejnot ów ma zostać zlicytowany.

„Własność pewnej damy” jest z całą pewnością jednym z najbardziej nietypowych utworów w dorobku Fleminga. Pomimo prowadzenia z pozoru szpiegowskiego wątku (i to nie byle jakiego – mamy tu do czynienia z podwójnymi agentami, siatkami szpiegowskimi, operacjami dezinformacyjnymi), celem opowiadania jest opisanie, z właściwym dla Fleminga pietyzmem, licytacji Szmaragdowej Kuli, stanowiącej punkt kulminacyjny opowiadania.
Można wprawdzie zarzucić mu brak napięcia i miałką, mało prawdopodobną i nielogiczną historię, ale też i nie mogło być inaczej. Fabuła jest pretekstowa, bowiem „Własność pewnej damy” powstało na zamówienie domu aukcyjnego Sotheby's, które opublikowało je w swoim dorocznym żurnalu.
Z tego powodu należy je traktować tylko i wyłącznie jako ciekawostkę – jakakolwiek ocena mogłaby być, w tym kontekście, niesprawiedliwa.

W OBLICZU ŚMIERCI (THE LIVING DAYLIGHTS)

James Bond otrzymuje jedno z najtrudniejszych zadań w swojej karierze. Musi bowiem uczynić coś, czego nienawidzi – zamordować człowieka. Z zimną krwią.
Secret Service otrzymuje informację, jakoby operujący od lat w Związku Radzieckim agent 272 miał w ciągu trzech dni podjąć próbę przedostania się do Berlina Zachodniego z niezwykle istotnymi informacjami na temat rosyjskich rakiet i głowic nuklearnych, jak również planowanych testów broni jądrowych. Okazuje się przy tym, że KGB zdążyło poznać zamiary szpiega i zamierza go wyeliminować w momencie przekraczania ziemi niczyjej, oddzielającej Berlin Wschodni od Zachodniego (akcja opowiadania rozgrywa się przed budową Muru Berlińskiego). KGB chce do tego celu wykorzystać snajpera. Którego Bond musi wyeliminować.
„W obliczu śmierci” to nie tylko najlepsze opowiadanie Fleminga. Jest to jedno z największych dzieł w dorobku pisarza. Historia opisana na jego kartach jest niezwykle frapująca, a samo opowiadanie, dzięki perfekcyjnej konstrukcji, trzyma w napięciu do ostatniej strony. To jednak nie wszystko. Fleming w opowiadaniu tym pokusił się o solidnie nakreślony opis dylematów, przed jakimi staje Bond. Jest on tu postacią rozdartą między poczuciem obowiązku, które nakazuje mu wykonać rozkaz, a niechęcią, jaką odczuwa względem tego typu zadań.
Bez wątpienia czytelnicy, którzy agenta 007 znają głównie z filmowej serii będą zaskoczeni faktem, iż bohaterowi temu z takim trudem przychodzi zabójstwo z zimną krwią. Że wyrzuty sumienia musi topić w whisky. Jego stosunek do tego zadania najlepiej ilustrują słowa, jakimi ucina zarzuty Sendera, który wytyka mu złamanie zasad: „Mam dziś wieczorem zabić człowieka. Nie ty, lecz ja. […] Uważasz może, że lubię tę robotę? Dwa zera w w numerze i licencję na zabijanie? Będę szczęśliwy, jeśli zdołasz doprowadzić do wywalenie mnie z tej sekcji. Będę sobie spokojnie przekładał papierki, jak na przeciętnego urzędasa przystało, i będę miał spokój” (w przekładzie Jarosława Kotarskiego). Oczywiście, Bond wypowiada te słowa niejako w afekcie i nie do końca korelują one jego charakterem, jaki kreślony był przez Fleminga na kartach powieści – w szczególności wzmianka na temat typowo urzędniczej pracy, która zawsze była dla 007 największym koszmarem i źródłem tak przez niego znienawidzonej nudy.

Opowiadanie to zostało zaskakująco wiernie zekranizowane w filmie pod tym samym tytułem (1987) z Timothy Daltonem w roli głównej. Wprawdzie Berlin zamieniono na Bratysławę, a kapitana Sendera z zupełnie niezrozumiałych powodów na Saundersa, to główna oś fabularna jest zbliżona, a emocje i dylematy Bonda świetnie odwzorowane.

„W obliczu śmierci” to z całą pewnością utwór, dla którego warto kupić cały tom. Przeczytać po prostu trzeba!

007 W NOWYM JORKU (007 IN NEW YORK)

Opowiadanie to po raz pierwszy zostało opublikowane w październiku 1963 roku w gazecie New York Herald Tribune pod tytułem „Agent 007 in New York”, choć rękopis zatytułowany był „Reflections in a Carey Cadillac”. Następnie zostało włączone do zbioru esejów i reportaży „Thrilling Cities”. Aż do 1999 roku opowiadanie nigdy nie zostało opublikowane w Wielkiej Brytanii. Dopiero wówczas ukazało się w Sunday Times Magazine, a później (w wydaniu z 2002 roku) zostało włączone to niniejszego tomu.
A opowiadanie to jest cokolwiek dziwne. Oto bowiem Bond zostaje wysłany do Nowego Jorku, gdzie ma ostrzec pewną Brytyjkę, która niegdyś służyła w Secret Service, iż jej obecny kochanek jest tak naprawdę agentem KGB działającym pod przykrywką urzędnika ONZ. Z tego powodu zarówno FBI, jak i CIA są bliskie odkrycia jej tożsamości, co może uwikłać ją w nie lada tarapaty.
To w zasadzie cała fabuła tego bardzo krótkiego, liczącego raptem kilka stron, opowiadania. Resztę stanowią rozważania Bonda (zapewne będące odzwierciedleniem przemyśleń Fleminga) na temat Nowego Jorku, jak również zwyczajów i stylu życia jego mieszkańców. Przede wszystkim jednak – na temat kwestii kulinarnych, czego zwieńczeniem jest przepis na jajecznicę à la James Bond.
Warto również zauważyć, że 007 wizytując Nowy Jork zwykle realizuje podobny rytuał, zazwyczaj w towarzystwie kobiety imieniem Solange – imię to nosi jedna z bohaterek filmu „Skyfall” (2012).
Oczywiście, podobnie jak w przypadku „Własności pewnej damy”, do „007 w Nowym Jorku” nie należy przykładać tej samej miary, co do pozostałych dzieł Fleminga. Jest to raczej zawoalowana forma reportażu – ot, zabawa formą. Tylko i aż tyle.

     
 
     
POWIĄZANE DZIAŁY RECENZJA FILMU [OC] [TLD] // RECENZJA KSIĄŻKI // ROGER MOORE // TIMOTHY DALTON
 
 
  > data publikacji 09.10.2015 © MI-6 HQ
James Bond, gun symbol logo and all associated elements are property of MGM/UA & Danjaq companies. Used without authorisation in informative intent. All rights reserved.
 
  bond 50