|
Z rosyjskiego centrum kierowania bronią kosmiczna zostaje skradziony system kontroli tajnej broni kosmicznej - GoldenEye. Bond otrzymuje zadanie odnalezienia owego systemu. W trakcie wykonywania misji przyjdzie mu stanąć oko w oko ze starym przyjacielem, którego przez osiem lat uważał za martwego...
Pisanie adaptacji filmów jest z całą pewnością specyficznym zajęciem - oto bowiem dostaje się do ręki scenariusz i trzeba go po prostu rozwinąć. Takie powieści nie różnią się specjalnie od swych ekranowych pierwowzorów, bo i różnić się nie mogą. Autor ma ograniczone pole manewru. Z tego też powodu książki te nie wydają się być ani wartościowe ani szczególnie pasjonujące dla czytelnika znającego film.
I - niestety - nie inaczej jest w tym przypadku.
"GoldenEye" jest przedostatnią powieścią najbardziej płodnego autora serii o Bondzie - Johna Gardnera.
Książka ma dwie poważne wady. Po pierwsze: jej treść pokrywa się niemal w 100% z filmem. Świadczy to jednak jedynie o tym, jak niewiele materiału zostało wycięte z ostatecznej jego wersji. Drugi grzech jest znacznie, znacznie cięższy: Gardner niestety nie zdecydował się zagłębić w przeszłość postaci, nie rozbudowywuje ich ani o jotę (co na przykład nieźle udaje się Bensonowi), przy czym aż się prosi, żeby napisać coś więcej o Travelyanie choćby. Wielka szkoda.
Mimo tych poważnych wad paradoksalnie książkę tę czyta się naprawdę bardzo dobrze (a przede wszystkim - szybko)! Warsztat Gardnera jest bowiem bardzo sprawny, lepszy niż u swego następcy. Dobrze spisał się również tłumacz.
Jednakże książkę tę polecam głównie kolekcjonerom. Jeśli widzieliście film, to z powieści niczego więcej się nie dowiecie.
|