Ubiegłoroczne Double or Nothing zgodnie z założeniami wniosło sporo nowego do powieściowego świata Jamesa Bonda. Sherwood za cel obrała sobie napisanie całej trylogii osadzonej w uniwersum agenta 007, ale której nie byłby on głównym bohaterem. Taka koncepcja pozwoliła na wprowadzenie zupełnie nowych protagonistów – w szczególności agentów sekcji 00. A przy okazji „uwspółcześnienie” tegoż świata.
Zamysł przedni. Ale nad jakością jego wykonania można dyskutować, czemu zresztą daliśmy wyraz w recenzji (którą znajdziecie tu).
Tymczasem 25 kwietnia 2024 roku na półkach księgarni zagości kolejna powieść trylogii, zatytułowana A Spy Like Me. Za oficjalnym opisem:
Sześć dni. Trzech agentów. Jedna szansa na odnalezienie Jamesa Bonda.
James Bond żyje.
A przynajmniej żył, kiedy pozostawił po sobie wskazówkę w jednym z tajnych więzień prywatnej firmy wojskowej Rattenfanger, przez którą był przetrzymywany. MI6 nie może poświęcić więcej istnień, by odnaleźć jednego zaginionego agenta – żadnych wyjątków, nawet dla Jamesa Bonda. Ale Joanna Harwood, 003, ma swój własny plan. Kiedy jej przełożeni przyglądają się z boku, podczas gdy ona opłakuje utratę ukochanej osoby, Harwood wyrusza na niesankcjonowaną misję odnalezienia 007. W międzyczasie MI6 ma inny problem…
W Londynie wybucha bomba.
Będący na tropie terrorystów agenci 00 działali szybko, by zapobiec masowym zniszczeniom, ratując przy tym życia. Ale MI6 zawiodło w neutralizacji wrogów kraju i jeden z nich został poważnie ranny w wyniku eksplozji.
Nie zawiodą ponownie.
Joseph Dryden, 004, otrzymuje zadanie wykrycie źródła finansowania terrorystów, a do akcji wkracza Conrad Harthrop-Vane, 000. Trop wiedzie od domu aukcyjnego Sotheby’s przez Kretę do Wenecji, a schemat prania brudnych pieniędzy dotyczy diamentów, czarnego rynku antyków i przemytu ludzi. Kiedy dochodzi do pokaźnej sprzedaży, rozpoczyna się sześciodniowe odliczanie do kolejnego zamachu terrorystycznego. Meandrując w pogoni za celem agenci 00 nieoczekiwanie znajdują się bliżej Jamesa Bonda…
Blurb rzeczywiście brzmi intrygująco. Miejmy nadzieję, że Sherwood (do spółki z wydawcą) wyciągnie wnioski z potknięć, jakie zaliczyła przy okazji tomu otwierającego trylogię.
|