dr no
frwl
gf
tb
yolt
ohmss
daf
lald
tnwtgg tswlm
mr
fyeo
oc
avtak
tld
ltk
ge
tnd
twine dad
cr
qos
sf
24
25
26
 

 
  NewsFAQE-Mail
   
RECENZJA KSIĄŻKI
 
  THE MAN FROM BARBAROSSA
 
Tytuł oryginalny:   The Man From Barbarossa
Autor:   John Gardner
Wydawca:   The Berkley Publishing Group
Ilość stron:   307
Cena:   ---

 


Powieść otwiera ponury opis dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce w Babim Jarze 29 września 1941 roku, kiedy to doszło do masakry miejscowych Żydów. Dokonała tego kompania żołnierzy Waffen SS, przy współudzialen ukraińskiej SIPO.
Kilkadziesiąt lat później, sprzed swojego domu w New Jersey, porwany zostaje niejaki Joel Penderek, rosyjski Żyd, który krótko po wojnie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Do uprowadzenia przyznała się tajemnicza rosyjska organizacja o nazwie Szale Sprawiedliwości (Scales of Justice). W liście skierowanym do władz ZSRR dowodzi, iż Penderek naprawdę nazywał się Józef Worontsow. Miał on być kolaborantem – dosłużył się stopnia SS-Unterscharfurehra. Był też odpowiedzialny za tragedię wielu Żydów (m.in. w obozie w Sobiborze). Teraz, Szale Sprawiedliwości domagają się od władz Związku Radzieckiego osądzenia Worontsowa. W przeciwnym wypadku organizacja zrobi to sama....

„The Man From Barbarossa” to, obok „The Spy Who Loved Me” Iana Fleminga, bodaj najbardziej oryginalna i najdalej odbiegająca od standartów powieść poświęcona Bondowi. De facto można ją określić mianem eksperymentu. Z tego też powodu, „The Man From Barbarossa” w opinii fanów uchodzi za najsłabsze dzieło Johna Gardnera. Z drugiej strony, sam autor uważa ją za najlepszą w swoim dorobku. Prawda, jak zawsze, leży gdzieś po środku.
Jeśli jest coś, co najbardziej wyróżnia tę powieść, to jest to z pewnością akcja. A właściwie jej brak! Zapomnijcie o jakichkolwiek spektakularnych strzelaninach, pościgach, typowej dla książek o Bondzie sytuacji, w której akcja goni akcję. Poza jednym wyjątkiem (w przedostatnim rozdziale), niczego takiego tutaj nie znajdziecie. W przeważającej większości powieść opiera się bowiem na dialogach! Dialogach, klimacie i historii.
Mnie osobiście brak akcji jako takiej nie przeszkadza. Lubię, gdy książki odbiegają od schematu, powielanego już po wielokroć. Dlatego też z „The Man From Barbarossa” wiązałem duże nadzieje. Mimo wszystko jednak nieco się zawiodłem. Sama historia co prawda jest naprawdę nieźle pomyślana. Gardner (nie po raz pierwszy i nie ostatni) wraca do tragedii holocaustu. Ale to tylko jeden z wielu wątków w powieści. Została ona wydana w roku 1991, czyli już po zakończenium Zimnej Wojny, choć jeszcze przed upadkiem Związku Radzieckiego. Gardner nieźle wprowadził Bonda w nowe czasy. Z jednej strony, z upadkiem Bloku Wschodniego wiązano ogromne nadzieje (czego wyrazem jest fakt, iż Bond współpracuje tu z KGB, ba! Ostatecznie zostaje odznaczony Orderem Lenina!), z drugiej zaś – obawy. Wtedy bowiem wcale nie było pewne, czy kurs wyznaczony przez Gorbaczowa nie ulegnie nagle zawróceniu (w tym samym roku miał przecież miejsce Pucz Janajewa). Tego typu obawy znalazły również odzwierciedlenie w tej powieści. Wszak jednym z celów Szali Sprawiedliwości było właśnie zaniechanie przemian demokratycznych. W tym wszystkim także Bond, a przede wszystkim M nie mogą wyzbyć się do końca podejrzliwości względem KGB. 
Kolejnym wydarzeniem, jakie znalazło swój oddźwięk w książce jest Wojna w Zatoce Perskiej. Akcja dzieje się tuż przed upływem terminu ultimatum, jakie Rada Bezpieczeństwa ONZ narzuciła Irakowi po tym, gdy ten wkroczył do Kuwejtu. I jednym z wątków jest też nielegalna sprzedaż broni (w tym głowic nuklearnych) temu państwu.
Wszystko to sprawia, iż „The Man From Barbarossa” jest niewątpliwie dalece bardziej osadzona w konkretnej rzeczywistości, niż większość powieści o Bondzie. To akurat było posunięciem bardzo udanym. Problem polega jednak na tym, iż całość wydaje się być zwyczajnie niezbyt przekonująca. Plan Szali Sprawiedliwości w najlepszym razie wydaje się być nieco naiwny. Zarówno skompromitowanie rządu ZSRR, jak i wywiadów brytyjskiego i francuskiego było, nawet zważywszy na okoliczności, mało prawdopodobne. Powieść tego typu, oparta na historii, a nie akcji, musi mieć ową historię dopracowaną i – co najważniejsze – wciągającą. Tu niestety szwankują oba czynniki. Nie potrafiłem się emocjonować fabułą, która tak naprawdę zaczyna nabierać jakiegokolwiek sensu dopiero pod sam koniec książki. Do tego czasu nie potrafiła mi w zamian wiele zaoferować.
Zdecydowanie nieudany jest główny przeciwnik Bonda, przywódca Szali Sprawiedliwości, generał Jewgienij Juskowicz. Zresztą, może nieudany to nie do końca właściwe słowo. Gardner poświęca mu bowiem zbyt mało czasu, bym mógł wyrobić sobie na jego temat jakiekolwiek zdanie. Mam też problem z jednoznaczną oceną dziewczyny Bonda. Trudno zresztą ją w ten sposób nazwać. Po prostu sytuacja zmusiła ją i 007 do występowania w roli pary – ot co. Dla odmiany, nieźle nakreślone są za to postaci jego sprzymierzeńców; agenta Mossadu Pete’a Natkowitza i szczególnie Bory Stepakowa z KGB.
Nie można też nie wspomnieć o najlepszej scenie w powieści. Oto SIS odbiera wiadomość o... śmierci Bonda! Gardner świetnie opisuje reakcje poszczególnych osób na tę informację – w szczególności M.

Tak więc, jeśli jest tak źle, to dlaczego jest tak dobrze?

Pewnie dlatego, że „The Man From Barbarossa” to skomplikowana, odważna książka, której bliżej do gatunku political – thriller, niż powieści akcji. Gardnerowi należą się słowa uznania za to, iż próbował odejść od schematów, stworzyć coś zupełnie innego. To mu się bez wątpienia udało. Z tego też powodu, mimo całej jej niedoskonałości, warto jest ją przeczytać.

     
 
 
  James Bond, gun symbol logo and all associated elements are property of MGM/UA & Danjaq companies. Used without authorisation in informative intent. All rights reserved.  
  bond 50