|
NIEDZIELA 12.09.2021 - MARCIN TADERA - FELIETON |
|
W niedawnym wywiadzie dla magazynu „Total Film” producenci serii o Jamesie Bondzie, Michael G. Wilson i Barbara Broccoli przyznali, że nie wybiegają jeszcze w przyszłość. „Myślę, że żyjemy w zaprzeczeniu!” przyznał Wilson, a Broccoli dodała: „Ciężko jest myśleć o przyszłości dopóki ten film [Nie czas umierać – przyp. red.] nie ma jeszcze swoich pięciu minut […]. Myślę, że naprawdę chcemy celebrować tę chwilę, Daniela i dopiero kiedy opadnie kurz, rozejrzymy się wokół i spróbujemy dojść do tego, jaka będzie przyszłość. Choć wydaje mi się, że jedną rzeczą, jaką z całą pewnością się nauczyliśmy przez ostatnich osiemnaście miesięcy jest to, że nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość. A zatem musimy usiąść i to przemyśleć.”.
Oczywiście nie można wykluczyć, że producenci zwyczajnie mijają się z prawdą. Spodziewając się nieuchronnych dalszych pytań o przyszłość serii (a zatem i o nazwisko następcy Daniela Craiga w roli agenta 007), starają się nie odwracać uwagi opinii publicznej od zbliżającej się wielkimi krokami premiery Nie czas umierać. Można by rzec: nie ten czas, nie to miejsce.
Ale z drugiej strony trudno oprzeć się wrażeniu, że rzeczywistość jest właśnie taka, jak przedstawiona w wywiadzie. Choć trudno uwierzyć, że producenci jednej z najważniejszych filmowych serii w historii kina po kilkukrotnym przekładaniu daty premiery [Więcej na ten tema przeczytacie tutaj >>>] (przecież film pierwotnie miał zagościć na ekranach kin 25 października 2019 roku!) przez ostatnich osiemnaście miesięcy siedzieli z założonymi rękami, zamiast przynajmniej rozpocząć prace koncepcyjne nad Bondem 26. Niewyobrażalne, że można w ten sposób zmarnować półtora roku!
Przecież od premiery Spectre minęło niemal sześć lat. W tym czasie Disney zapoczątkował i zakończył całą trylogię Gwiezdnych wojen, dodatkowo serwując dwa kinowe spin-offy. Marvel zdążył wypuścić z taśmociągu dwanaście filmów ze swojego kinowego uniwersum. Świadomość, że producenci serii o agencie 007 przynajmniej podejmują kroki, byśmy na kolejną jej odsłonę nie musieli czekać kolejnych pięciu lat zwyczajnie się nam – fanom – należy. Wszak pandemia to jedno, ale to, że na Nie czas umierać musimy czekać tak długo to również efekt błędnych decyzji i trudnej do zrozumienia pasywności.
A poza tym pamiętajmy, że czasy się zmieniają. Czy w zalewie produkcji, również tych, które praktycznie każdego dnia pojawiają się na licznych platformach streamingowych, seria, która ma do zaoferowania dwa – może trzy filmy na dekadę na dłuższą metę będzie w stanie rozpalać wyobraźnię widzów? Zwłaszcza młodszych, przyzwyczajonych do wspomnianego wcześniej zalewu?
W każdym razie w ostatnich czasach EON Productions działa dokładnie w ten sposób: po premierze filmu zbierane i analizowane są reakcje, na podstawie których wysnuwane są wnioski na temat tego co się udało, a co nie. Rzecz jasna wszyscy wykorzystują ten czas na złapanie oddechu, szukają pomysłów, inspiracji. Stagnacja może trwać rok, może i dłużej. Pierwszą zapowiedź rozpoczęcia prac nad Nie czas umierać dostaliśmy po 21 miesiącach od premiery Spectre. No niemiłosiernie długo. Ale EON Productions w ten właśnie sposób działa. Mając pełną kontrolę nad produkcją, Barbara Broccoli i Michael G. Wilson są pod tym względem niezależni od finansującego ją studia. W uproszczeniu: nikt nie jest w stanie niczego na nich wymusić. Pracują w tempie, jakie sami sobie narzucają.
W przypadku Bonda 26 sprawa będzie jeszcze bardziej skomplikowana. Era Daniela Craiga – a przynajmniej wszystko na to wskazuje – będzie stanowiła zamkniętą całość. Nim ruszą prace nad filmem, zapaść będzie musiała kluczowa decyzja: czy seria wymaga rebootu, czy też wracamy do formuły, która sprawdzała się przez ponad 40 lat, to znaczy „pływającej linii czasowej”, w ramach której poszczególne produkcje z rzadka nawiązywały do siebie nawzajem, dzięki czemu nie wymagały skomplikowanych fabularnych zabiegów. Taka decyzja powinna już być podjęta, ale czy tak rzeczywiście się stało – nie wiemy. A przecież nic nie stało też na przeszkodzie, by czas pandemii wykorzystać do prac nad zarysem scenariusza, czy wręcz nad pierwszą wersją wersją tekstu (ostatecznej bez wyłonienia następcy Daniela Craiga napisać nie sposób).
O żmudnym procesie wyboru kolejnego odtwórcy roli Jamesa Bonda nawet nie wspominając.
Nie można oczywiście wykluczyć, że szuflady w biurach EON Productions wypełnione są zapiskami, z których ułożyć można pomysł na nowy film lub dwa. Albo, że w sejfie, obok kopii Nie czas umierać zamknięty jest konspekt scenariusza 26. części przygód agenta 007. Ale… to by było bardzo niepodobne do tego, do czego firma ta nas przyzwyczaiła w ostatnich latach. Tak więc wszystko wskazuje na to, że na kolejną odsłonę cyklu przyjdzie nam czekać kolejne lata.
Barbara Broccoli i Michael G. Wilson sami siebie określają mianem “kusztoszy” postaci Jamesa Bonda. Dbanie o dobro serii jest ich podstawowym i praktycznie jedynym zadaniem. Warto o tym pamiętać oceniając obecną kondycję serii.
|