|
WTOREK 07.01.2025 - MARCIN TADERA - ARTYKUŁ |
|
Choć od premiery Nie czas umierać minęły trzy lata, a w temacie Bonda 26 nie dzieje się kompletnie nic, do minionego tygodnia można było się łudzić, że taki stan rzeczy w każdej chwili może się zmienić.
To nie do końca prawda i spore uproszczenie. Szefująca Eon Productions Barbara Broccoli i jej przyrodni brat, Michael G. Wilson, w ostatnich latach angażują się w szereg projektów nie związanych z Bondowską serią. Tylko w tym roku ogłoszono, że firma ta wyprodukuje filmową wersję Otella na podstawie sztuki wystawianej kilka lat temu na deskach broadwayowskiego teatru. Z udziałem, rzecz jasna, Daniela Craiga. Z kolei całkiem niedawno dowiedzieliśmy się o planowanej ekranizacji Chitty Chitty Bang Bang (znanej u nas pod tytułem Bang bang! Wystrzałowy samochód), czyli napisanej przez Iana Fleminga dla swojego syna książki dla dzieci.
To bardzo ambitne plany, jak tak małą firmę (Eon Productions na co dzień zatrudnia niespełna 20 pracowników). Nie ma najmniejszych szans na to, że mogłaby ona realizować jednocześnie dwa duże projekty – a filmy o Jamesie Bondzie są z kategorii “największych” (czytaj: wymagających największego zaangażowania) w branży filmowej.
Rzeczony artykuł “The Wall Street Journal” nie pozostawia jednak złudzeń: na chwilę obecną nie ma najmniejszych szans na to, że w najbliższych latach doczekamy się premiery nowego filmu o agencie 007. Artykuł, dodajmy, który został napisany w oparciu o rozmowy z ponad dwudziestoma osobami zaznajomionymi z kulisami konfliktu, w tym kierownictwem, partnerami biznesowymi i przyjaciółmi.
“Ci ludzie są pieprzonymi idiotami.”
Tymi słowami Broccoli miała określić ludzi od Amazona. Jak wynika z artykułu WSJ nie ufa ona “algorytmocentrycznej” firmie, której model biznesowy sprowadza się do sprzedaży wszystkiego, od papieru toaletowego po odkurzacze. Producentka zwyczajnie nie chce robić nowego filmu o Bondzie we współpracy z Amazonem, o którym twierdzi, że nie jest dobrym domem dla serii.
Tyle, że obie strony są na siebie skazane. Kiedy w maju 2021 roku ogłoszono przejęcie MGM Holdings, do którego należała wytwórnia Metro-Goldwyn-Mayer, przez koncern Amazon za niebagatelne 8,45 mld dolarów (co ostatecznie doprowadziło do powstania Amazon MGM Studios w październiku 2023 roku), właściciel jednej z największych spółek technologicznych świata zyskał tym samym 50% praw do postaci Jamesa Bonda. W praktyce Eon Productions nie może nakręcić filmu o agencie 007 z pominięciem (finansowania) Amazon MGM Studios, ale i vice versa – Eon ma wyłączne prawo do ich produkcji. Żeby lepiej zobrazować pat, w jakim obecnie znajdują się oba podmioty, dość powiedzieć, że Amazon MGM Studios nic nie może (w sensie nie może w żaden sposób wymusić na Eon rozpoczęcia produkcji filmu), a Eon Productions nic nie musi.
Tym niemniej, po przejęciu chylącego się ku upadkowi MGM przez Amazon wydawało się, że dysponujące nieprzebranymi środkami Amazon Studios rozwiąże ostatecznie niekończące się problemy finansowe wytwórni z lwem Leo w logo, a dla serii o agencie 007 nastaną złote czasy. Jak się okazało – nic bardziej mylnego.
“Nie pozwól, żeby tymczasowi ludzie podejmowali trwałe decyzje.”
Z artykułu WSJ wynika, że Broccoli i Wilson od początku mieli względem przejęcia MGM przez Amazon poważne zastrzeżenia, ale zatrzymali je dla siebie, żeby nie komplikować transakcji, dzięki której udziałowcy MGM mieli otrzymać spory zastrzyk gotówki. Nim formalnie sprzedaż holdingu została sfinalizowana, rzekomo w biurach Amazon Studios toczyły się debaty na temat tego, jak można zdyskontować Jamesa Bonda; produkcją serialu dla platformy Prime Video albo spin-offów. Broccoli tego typu dywagacje ucinała krótko: “Czytaliście kontrakt?”.
Jak powszechnie wiadomo Eon Productions od lat stoi na stanowisku, że filmy o Bondzie będą powstawały wyłącznie z myślą o dystrybucji kinowej, a wszelkie telewizyjne produkcje są wykluczone. Czego natomiast nie wiedzieliśmy, to, że przed przejęciem MGM zadbało o to, by Amazon Studios przyjęło fakt ten do wiadomości – co najwyraźniej się udało i studio respektuje te ustalenia.
Jako, że relacje Amazon Studios z Eon Productions od początku były trudne, za kontakty z Barbarą Broccoli miała odpowiadać sama szefowa studia, Jennifer Salke (dawnej NBCUniversal). Jednak podczas jednego z pierwszych spotkań Salke miała określić serię o Bondzie mianem “content” (dosłownie: “treść”), co najwyraźniej już na starcie przekreśliło relację (zdaniem przyjaciół Broccoli było to niczym “dzwon pogrzebowy”, czyli określenie czegoś, co wkrótce przestanie istnieć).
Artykuł sugeruje, że Broccoli i Amazon mają zupełnie różne podejście do produkcji filmów. Ta pierwsza ponoć podąża za instynktem, połączonym ze zdrową dawką ryzyka, podczas gdy studio ma przesadnie polegać na kalkulowaniu ryzyka w oparciu o, na przykład, wcześniejsze występy aktorów, albo rynkowy odbiór podobnych projektów. Amazonowi w głowie nie mieści się możliwość angażu do roli agenta 007 kogoś nieznanego, aktora bez wyrobionego nazwiska.
MGM w przeszłości miało prawo weta przy obsadzie Jamesa Bonda i, jak rozumiem, takie prawo nadal przysługuje Amazon MGM Studios.
“Nie mógł umówić się na spotkanie w Amazonie z nikim powyżej L6”
Barbara Broccoli i Michael G. Wilson przyzwyczajeni byli do tego, że dzwoniąc do MGM mogli oczekiwać połączenia z szefami wytwórni. W ostatnich latach mieli świetne relacje z Michaelem De Lucą i Pamelą Abdy, którzy odeszli z Metro-Goldwyn-Mayer po przejęciu przez Amazon. Tymczasem w nowym stanie rzeczy Michael G. Wilson podobno miał żal do wytwórni, że nie mógł umówić spotkania z nikim powyżej “L6”, czyli osobą w korporacyjnej hierarchii piastującej funkcję sześć poziomów poniżej Andy’ego Jassay’a, czyli CEO (dyrekotra generalnego) Amazon. Z kolei inny rozmówca WSJ utrzymuje, że Wilson rozmawiał z kilkoma wysoko postawionymi przedstawicielami kierownictwa firmy.
Dlatego też Amazon niedawno zatrudnił na stanowisku kierowniczym Courtenay Valenti, która ma poprawić relacje z Broccoli i Wilsonem. Zdaniem gazety, Valenti jest łącznikiem między “starym” Hollywood i “nowym”.
* * *
W pierwszym odruchu łatwo jest rewelacje “The Wall Street Journal” sprowadzić do czegoś na kształt niemal mitycznej walki dobra ze złem, w której Barbara Broccoli broni swoich zasad w starciu z bezduszną korporacją, w której tradycyjne metody i wartości, którym Eon Productions hołdowało przez ponad sześć dekad, miałyby być zniszczone przez algorytmy firmy, która nie ma pojęcia o produkcji filmów, a dla której liczy się tylko jedno: zysk.
Kto wie, być może sama Barbara Broccoli w to wierzy?
Problem tylko polega na tym, że… artykuł WSJ tak naprawdę nie daje podstaw, by przyjąć taką narrację. Poniżej spróbuję dołożyć swoje trzy grosze do tekstu nowojorskiego dziennika mając rzecz jasna świadomość tego, że w całej tej historii być może (a nawet na pewno) wydarzyło się znacznie więcej, o czym jednak nie wiemy.
Najtrudniej rozprawić się z ostatnim problemem, czyli brakiem możliwości spotkania się z przedstawicielami kierownictwa Amazona “powyżej szczebla L6”. Nie wiemy dokładnie kiedy Michael G. Wilson próbował takie spotkanie umówić i w jakim miejscu wówczas było Amazon MGM Studios, które na dobrą sprawę dopiero od nieco ponad roku funkcjonuje w obecnym kształcie, a wcześniej przechodziło personalną rewolucję. Jakkolwiek by jednak nie było, trudno sobie wyobrazić, żeby tego typu “zgrzyt” mógł realnie zagrozić projektowi produkcji nowego filmu o Bondzie.
Rzekoma “algorytmocentryczność” Amazona jest kolejnym argumentem, z którym trudno wejść w polemikę nie wiedząc dokładnie jakiego rodzaju algorytmy Barbara Broccoli ma na myśli. Owszem, całokształt funkcjonowania firm technologicznych w dużej mierze bazuje na algorytmach. Takowe, ucząc się zachowań klientów, podsuwają kolejne propozycje zakupowe, albo, w przypadku Prime Video (i wszystkich innych serwisów streamingowych), sugerują tytuły do obejrzenia w oparciu o preferencje widzów.
I choć Amazon MGM Studios to nie Amazon, ani tym bardziej Amazon Prime, to na potrzeby dyskusji można założyć, że włodarze studia przed podjęciem decyzji inwestycyjnych posiłkują się szeregiem danych. Ale… co w tym złego? Czym różni się badanie oczekiwań i opinii na podstawie algorytmów (o ile takowe w ogóle istnieją) od wykorzystywania grup focusowych czy pokazów testowych? W ostatecznym rozrachunku decyzje i tak podejmowane są i będą przez ludzi, a nie algorytmy. A poza tym, w gruncie rzeczy i tak nie ma to większego znaczenia, biorąc pod uwagę niemal pełną kreatywną kontrolę nad serią, jaką dzierży Eon Productions.
To samo Eon Productions, które – przypomnijmy – wysłało Bonda w kosmos po sukcesie Gwiezdnych wojen, ścigało się na efekciarstwo połączone z nieudolnie wykorzystanym CGI (Śmierć nadejdzie jutro), czy stylistycznie zaczęło naśladować filmy o Jasonie Bournie, gdy tylko okazało się, że takiego kina oczekują widzowie. Albo (o zgrozo!) połączyło niezwiązane ze sobą historię w jedną całość (MCU się kłania) w najbardziej ryzykowny sposób: za pomocą zabiegu określanego mianem retcon (ciągłości wstecznej) w Spectre. Czym to się różniło od demonizowanej przez Broccoli “algorytmocentryczności”? Narzędziem. Cel i skutek pozostał ten sam.
Wprawdzie można sobie wyobrazić scenariusz, w myśl którego studio wykorzysta przysługujące mu prawo weta przy wyborze nowego odtwórcy roli agenta 007, albo odmówi finansowania projektu w zaproponowanym przez Eon kształcie (bazując na owych algorytmach?), ale w rzeczywistości taka sytuacja jest bardzo mało prawdopodobna. Amazon MGM Studios chce i potrzebuje nowego filmu o Bondzie. Nie jest to “być albo nie być” dla tego studia (jak to było w przypadku MGM), ale ze względów prestiżowych – jak najbardziej.
Z artykułu “The Wall Street Journal” wybrzmiewa także obawa przed “marvelizacją” Jamesa Bonda, czyli dążeniem Amazona do poszerzania franczyzy o produkcje poboczne; spin-offy, seriale telewizyjne itp. Problem jednak polega na tym, że nic nie wskazuje na taką możliwość. Jasne, przed przejęciem holdingu MGM takie scenariusze były w Amazon rozważane – czy jednak ktokolwiek może się temu dziwić? Że inwestując 8,45 mld dolarów firma dąży do maksymalizacji zysku? Nie jest przecież tajemnicą, że marka “James Bond” powszechnie uważana jest w branży za “niewykorzystaną”, to znaczy, że jej potencjał wykracza daleko poza filmy.
Ale stanowisko w tej sprawie Broccoli jest jasne, znane i nieprzejednane. Artykuł wyraźnie wskazuje, że Metro-Goldwyn-Mayer przed przejęciem uzyskało zapewnienie, że Amazon będzie respektował zasadę, w myśl której produkcje o Jamesie Bondzie powstają z myślą o kinowej dystrybucji. Co więcej, w maju 2022 roku – już po transakcji – kierownictwo studia otrzymało dziesięcioipółstronicową notatkę, w której wymieniono pomysły na nowe seriale i filmy oparte o tytuły z nowo przejętej biblioteki MGM. Obok pozycji “James Bond” widniała adnotacja: “TBD. On hold pending larger discussions,” (“Do ustalenia. Wstrzymane do czasu szerszych dyskusji”).
Wydaje się zatem, że Amazon MGM Studios jest pogodzone z tym, iż dopóki Barbara Broccoli nie zmieni zdania (albo nie zmieni się kierownictwo Eon Productions), poboczne projekty ze świata 007 nie powstaną. Nie grozi nam zatem żadna “marvelizacja” Jamesa Bonda. Ani tym bardziej powtórka z franczyzowej katastrofy (pomimo świetnych wyników w box office), jaką były filmy z cyklu “Gwiezdne wojny” po przejęciu Lucasfilm Ltd. przez The Walt Disney Company. Różnica bowiem jest zasadnicza: filmy o Jamesie Bondzie nadal robione będą przez tych samych ludzi.
Wreszcie, jak się wydaje, najważniejsze. Barbara Broccoli “nie chce robić nowego filmu o Bondzie we współpracy z Amazonem, o którym twierdzi, że nie jest dobrym domem dla serii.”. Można domniemywać, że producentka nie jest zachwycona tym, że prawa do 007 są w rękach firmy kojarzonej z de facto internetowym sklepem. Największym i najpotężniejszym na świecie, ale jednak. Bo i rzeczywiście, trzonem biznesu Amazona jest platforma sprzedażowa.
Pomimo tego, że Amazon MGM Studios powstało po przejęciu holdingu MGM, studio to nie ma w sobie romantyzmu pionierów branży filmowej; Paramount Pictures, Warner Bros., Universal Pictures, czy Metro-Goldwyn-Mayer, kojarzonych ze “złotą erą Hollywood”. To fakt, na który żadna ze stron nic nie jest w stanie poradzić. A Barbara Broccoli musi nad tym przejść do porządku dziennego, bo jej niechęć niczego nie zmieni. Czasy się zmieniają, podobnie jak świat filmu. Witamy w XXI wieku. Zresztą jej kąśliwe uwagi na temat tego, że Amazon zajmuje się sprzedażą wszystkiego “od papieru toaletowego po odkurzacze” słusznie uważane są przez włodarzy studia za niesprawiedliwe. Jak wspomniałem wcześniej, Amazon MGM Studios to nie Amazon.
A poza tym, Broccoli mogła trafić gorzej. Studio to ma na swoim koncie wiele interesujących projektów. Ma na swoim koncie Oscary (Manchester by the Sea, Klient), czy Złote Globy (Wspaniała pani Maisel).
* * *
Czy w całym tym galimatiasie jest jakieś światełko w tunelu? Być może planowana ekranizacja Chitty Chitty Bang Bang, która powstanie we współpracy Eon Productions z Amazon MGM Studios, będzie projektem, który przełamie lody, dzięki któremu obie strony wyzbędą sie uprzedzeń i nieufności i nauczą współdziałania w nowej rzeczywistości. Do tego czasu wszyscy musimy się uzbroić w duże pokłady cierpliwości.
|