|
W obliczu zbliżającego się szczytu G8 w Japonii, James Bond zostaje wysłany do Kraju Kwitnącej Wiśni jako szef ochrony Premiera Wielkiej Brytanii. Jest jednak jeszcze jeden powód. W tajemniczych okolicznościach zostaje zamordowany Peter McMahon, prezes firmy CureLabs Inc wraz z całą rodziną. Badania wskazują, iż zmarli na chorobę Zachodniego Nilu – śmiertelny wirus, który dodatkowo został sztucznie ulepszony. Istnieje obawa, że może on zostać wykorzystany jako broń biologiczna...
„The Man With The Red Tatoo” to niestety ostatnia, oryginalna powieść Raymonda Bensona poświęcona Bondowi. Niestety – bowiem Benson, przy wszystkich swoich wadach, jest najlepszym autorem, który podjął się niełatwej próby kontynuacji sagi zapoczątkowanej przez Fleminga. Naturalnie, Benson nie był doskonały. Często wytykano mu – i słusznie – stosunkowo słaby styl, czy też zbyt częste wykorzystywanie oryginalnych postaci. Faktycznie, gdy został on etatowym autorem powieści o 007, nie był profesjonalnym pisarzem. Z tego też powodu nie posługuje się piórem tak sprawnie, jak choćby John Gardner. Benson nie mógł się równać z Flemingiem, który do perfekcji doprowadził narrację, czy tak charakterystyczne dla niego opisy.
Jednakże, drugiego Fleminga już nie będzie. I wieczne porównywanie do niego kolejnych pisarzy jest cokolwiek niesprawiedliwe, żeby nie rzec: absurdalne.
Benson jest świadom swoich ograniczeń, dlatego też stara się je zrekompensować na innym polu. Dzięki temu wszystkie jego powieści warte są przeczytania. Zawsze, czy też prawie zawsze („The Facts Of Death” jest tu bowiem jedynym wyjątkiem od reguły) otrzymujemy ciekawą intrygę, kapitalnie poprowadzoną akcję i interesujące, pełne życia postaci. Nie inaczej jest w tym przypadku.
„The Man With The Red Tatoo” zamyka więc cykl powieściowy i robi to z klasą. Benson niemal całą akcję umiejscowił w Japonii, jakże ważnym dla Bonda zakątku świata. Z tego powodu nie sposób nie przywołać przy tej okazji „Żyje Się Tylko Dwa Razy” Fleminga, jedną z najbardziej nastrojowych i najważniejszych powieści pisarza. Benson często odwołuje się do niej. Najbardziej oczywisty jest tu powrót starego przyjaciela 007, Tigera Tanaki. I to właśnie bardzo częsty argumenty przywoływany przez krytyków Bensona, któremu zarzuca się przy tej okazji brak wyobraźni. Rzecz gustu. Tym bardziej, iż Tanaka nie jest tu postacią pierwszoplanową. Znacznie ciekawsze jest jednak krótkie, acz fantastyczne przywołanie Kissy Suzuki, która – co może nie wszystkim jest wiadome – zmarła wiele lat wcześniej. Jest to doprawdy wzruszający moment, jeden z najlepszych w dorobku Bensona.
Jednak „The Man With The Red Tatoo” nie opiera się wyłącznie na reminiscencjach. Dobry jest przeciwnik Bonda; honorowy, choć szalony, Goro Yoshida. Także dziewczyny Bonda zasługują na uwagę. Agentka japońskich służb specjalnych Reiko Temura nie jest co prawda specjalnie oryginalną postacią, jednakże zamknięcie jej wątku udało się Bensonowi znakomicie. Nieco bardziej interesująca wydaje się być Mayumi McMahon, młoda, zbuntowana spadkobierczyni fortuny, którą to 007 musi ochraniać.
Benson kapitalnie oddaje też ducha tak egzotycznego kraju, jakim jest Japonia. Powieść, poza typowymi opisami miejsc akcji, przybliża nam również tak historię, jak i kulturę Kraju Kwitnącej Wiśni, pełną symboliki i mistycyzmu. Doskonale widać to na przykładzie opisów tamtejszej mafii, Yakuzy. Ciekawy jest też polityczny kontekst. Fakt zbliżającego się szczytu G8, strach przed zamachami terrorystycznymi. Pamiętać bowiem trzeba, iż książka ta wydana została w roku 2002, stosunkowo krótko po wydarzeniach z 11 września, do których zresztą jest tu nawiązanie.
Jednakże „Człowiek Z Czerwonym Tatuażem” to także powieść akcji. I to całkiem niezła. Jest sporo bijatyk (007 po raz kolejny zostaje dotkliwie pobity), strzelanin. Świetny jest ostatni rajd na kryjówkę Yoshidy, z wykorzystaniem wojska, śmigłowców etc. Jest to rozwiązanie na znacznie większą skalę, niż tradycyjne zakończenia.
Koniec końców, „The Man With The Red Tatoo” przeczytać trzeba. Jest to solidna porcja iście bondowskiej mieszanki. Wypada tylko żałować, iż na tę chwilę jest to ostatnia powieść o dorosłym Jamesie Bondzie. Na kolejną przyjdzie nam pewnie czekać długie lata… |