|
Z jednego z brytyjskich laboratoriów, pracujących dla rządu, zostaje skradziona formuła tajnego projektu o kryptonimie "Skin 17". Jest to nowatorska powłoka na kadłuby samolotów, umożliwiająca im loty z prędkością macha 7. Jeśli ta technologia wpadnie w niepowołane ręce, może zachwiać równowagą sił. Dlatego też SIS musi za wszelką cenę odzyskać formułę.
O przestępstwo podejrzewany jest dr Steven Harding, który pracował przy projekcie. Podążając jego tropem, James Bond jedzie do Brukseli. Tam jednak zdrajca wymyka mu się z rąk, zaś "Skin 17" w postaci mikrochipu ukrytego w stabilizatorze pracy serca, wszczepionego kurierowi, przepada. Nie na zawsze jednak, bowiem samolot, którym podróżuje ów kurier rozbija się na stoku trzeciej co do wielkości góry świata - Kaczendżanagi. Wywiad brytyjski organizuje ekspedycję, mającą na celu odnalezienie "Skin 17". W jej skład wchodzi też 007....
"High Time To Kill" jest trzecią i bodaj najlepszą powieścią Raymona Bensona.
Książkę tę w zasadzie możnaby rozbić na dwie, diametralnie różniące się od siebie części. W pierwszej mamy do czynienia z typową dla Bonda konwencją: akcja posuwa się do przodu błyskawinie, częste są zmiany lokacji (od Karaibów począwszy, poprzez Anglię, a na Belgii skończywszy). Nie mogło też zabraknąć pościgu samochodowego, gadżetów, walki oraz oczywiście kobiet. Tu Benson zaznajamia nas z naprawdę ciekawą intrygą, a także przedstawia nowego przeciwnika - tajemniczą organizację terrorystyczną o nazwie Unia. "High Time To Kill" jest bowiem pierwszą częścią trylogii, w skład której wchodzą także "Doubleshot" i "Never Dream Of Dying", a które spaja właśnie, stylizowana na Flemingowskie SPECTRE, Unia, na czele której stoi niewidomy Le Gerant.
Zupełnie odmienna jest natomiast druga część książki (od rozdziału piętnastego począwszy), w której to Benson opisuje przebieg ekspedycji poszukiwawczej. Tu klimat opowieści zmienia się diametralnie, a całość staje się niemal dramatem, którego bohaterom przyjdzie stoczyć walkę nie tylko z uzbrojonym przeciwnikiem, lecz z siłami natury z jednej strony oraz samym sobą z drugiej. I z własnymi słabościami.
Trzeba Bensonowi przyznać, iż to właśnie tym wątkiem uczynił "High Time To Kill" powieścią niezwykłą, bo odbiegającą od schematów, jedną z najlepszych w całej serii książek o Bondzie. Fantastyczne są opisy krajobrazów Himalajów, czy choćby zjawisk atmosferycznych: wystarczy zwrócić uwagę na akcję rozgrywającą się w trakcie burzy śnieżnej. Benson kapitalnie oddaje trud wspinaczki, dopasowując niejako do tego sposób narracji. Staje się on niespieszny, kładący raczej nacisk na umiejętne tworzenie klimatu.
Z drugiej strony, "High Time To Kill" to także dramat bohaterów. A tych, jak zawsze, Benson nakreśla lepiej niż dobrze. Najciekawszym z nich wydaje się być oddelegowany do pomocy Bondowi, żołnierz z brytyjsko - nepalskiego oddziału gurkha, Chandra Gurung. Dobrym pomysłem było też przybliżenie nieco młodości Bonda. Pretekstem do tego było powierzenie dowództwa nad ekspedycją koledze Jamesa z Eton, kapitanowi Rolandowi Marquis. Jako, iż oboje za sobą nie przepadają, są bowiem odwiecznymi rywalami, także i podczas wyprawy dojdzie między nimi do wielu spięć. Między innymi o kobietę. Również te udały się Bensonowi nieźle, choć żadna z nich raczej w pamięć na dużej nie zapadnie. A są to: osobista asystentka Bonda, Helena Marksbury; rezydentka SIS w Brukseli, Gina Hollander; wreszcie urocza lekarz w ekipie alpinistów, Hope Kendall.
Reasumując: "High Time To Kill" z całą pewnością zasługuje na uwagę wszystkich miłośników Bonda. Jest to najlepsza powieść w dorobku Raymonda Bensona i jedna z najlepszych w całej serii. Polecam! |